Zabrzmiały głuche dzwony, gołębie uciekły
i głucha cisza przeplatała się wśród ciał.
Drugi Katyń ! Głośniki sucho brzękły.
Dom telefon przeraźliwie wypełniał.
Pyta Matka ciszą i milczy okropnie
słyszałem szept łez płynący po twarzy.
dramat dramat synu - rzekła samotnie
Nie było wtedy nikogo na straży.
Pukanie do drzwi, melancholia płynna.
Przyjaciel w drzwiach, ręka w mojej dłoni,
milczymy trwale. Ta ziemia znów słynna-
historię tragiczną jak liście odsłoni.
Oni nie żyją. Zrozumieć próbowałem.
czy wiedzieli, czy czuli ten powiew
Pierwszy raz o Ojczyznę moją się bałem.
znam Życia Księgi, na pewno się nie dowiem.
Zawieszony w powietrzu na sznurze ból,
w muskularnej pętli mieni się i błyszczy.
Rzucając okiem na żywot przeszłych pól,
nikt takiego plonu od razu nie zniszczył
Piastowy Naród od wieków na miecz podatny.
Artyleria nieszczęść i Husaria pożogi,
lecz nie bądźmy tak wyczuleni i delikatni,
wiele kształci i doświadcza - my już półbogi.
Niech słowa słowa znaczą, nigdy odwrotnie.
pochylam się jak człowiek dla człowieka.
Nie trzeba języków mówiących górnolotnie,
wystarczy łza i zamknięta powieka.
Trudno uniknąć hucznych, pustych wyrazów,
wokół uderzały raniąc nieme krzyki.
Zbyt wiele szumu, słowotoku, obrazów
Za mało ciszy, liter słuchanych, muzyki. Napisane przez Konrad
dnia lutego 03 2011
|
dnia lutego 03 2011 18:39:00
dnia lutego 04 2011 07:45:46
dnia lutego 04 2011 11:24:13